Kolejny raz przekonałam się, że faceci totalnie nie mają momentami pojęcia o czym rozmawiamy. Ostatnie spotkanie z moim Mężem i jego kolegami utwierdziło mnie w przekonaniu, że niektóre rzeczy ZAWSZE będą dla nich niejasne. Jak się okazało, panowie drodzy myśleli (zapewne nadal myślą), że sukienka bombka to strój dla terrorysty i za cholerę nie potrafią odróżnić spódnicy od sukienki. Co jeszcze sprawia im totalną trudność? Oto skomplikowane nazwy zwykłych rzeczy, których faceci nie ogarniają! I odpowiedzi, który usłyszałam…
- tren – długi welon, dopinany na głowie, ewentualnie COŚ co się plącze pod nogami
- konturowanie twarzy – operacja polegająca na podcinaniu „czegoś” w twarzy, malowanie się ciemnym „czymś”, co robi takie kreski, które robi Kim Kardashian (?!)
- spódnica vs sukienka – jedno z tych dwóch ma bluzkę na górze
- hybryda – silnik hybrydowy
- henna – tatuaż, który robi się nad morzem
- gorset i body – w jednym i w drugim kobieta nie wychodzi na imprezę, bo jest niewygodne, jedno z tych ubrań ciężko zdejmuje się i ciężko jest się dobrać do kobiety…
- kolor seledynowy – „JAKI?! sele…co?!”
- balejaż i pasemka – … cisza
- bardotka – coś, co używa się do oczu, albo podkręca tym rzęsy
- manicure i pedicure – jedno i to samo
- ponczo – napój alkoholowy
- tunika – japoński strój
- kolor grafitowy – kolor granatowy
- bronzer do twarzy – samoopalacz w kremie
- kopertówka – koperta na kasę np. na wesele
- ramoneska – kobieta z egzotycznego kraju
- mikrodermabrazja – doświadczenie w laboratorium
- sukienka ołówkowa – w ołówki?!
fot. pexels.com